Nasiśnij Enter aby Wyszukać

Dlaczego my?

Red Parrot to agencja reklamowa - nasza rodzima, ekologiczna, GMO free. Ze zdrowym podejściem do tego co robi. Z dystansem do siebie i świata wokół. Robimy reklamy. Najchętniej całe zintegrowane kampanie, bo wtedy to ma sens. Uwielbiamy internet i w nim osadzamy miejsce akcji dla naszych kampanii. Jest nam bliski Marketing 3.0. Czy to znaczy, że jesteśmy idealistami? Trochę tak. Mocno wierzymy, że dzięki Marketingowi można zmieniać świat. Nie tylko świat marek. Każdego Klienta będziemy przekonywać do tego, że warto być prawdziwym, mieć szczere intencje, na pierwszym miejscu stawiać człowieka, a nie wyniki finansowe. Jesteśmy przekonani, że firmy, które tak nie myślą, znikną z rynku w przeciągu kilku lat. Co za wizja! Odważna, prawda? Dowiedz się dlaczego tak myślimy. Sam się przekonasz, że coś w tym jest.

Szybko i Tanio

Chyba najgorszy z możliwych scenariusz. Niestety NIE będzie DOBRZE. Jak na kolanie i po kosztach – to nie może być dobrze. Zastanów się nim zamówisz tę opcję.

Tanio i Dobrze

Wydawać by się mogło, że to wymarzona opcja. Bedzie pięknie, nawet tanio, ale niestety musi poczekać aż zrobimy te lepiej płatne, więc NIE będzie SZYBKO.

Dobrze i Szybko

I takie formułowanie oczekiwań jest już lepsze. Ma być dobrze – przyłożymy się. Ma być szybko – no wszystko się da zrobić, ale… to będzie kosztować. Czyli NIE będzie TANIO.


A teraz zupełnie poważnie

Do każdej pracy podchodzimy poważnie 🙂 ale nie śmiertelnie poważnie. Poczucie humoru, dystans i otwartość to składniki kreatywności. Bez nich jest ona (nasza praca) na poziomie zakładu wycinania liter z folii. Nie ubliżając nikomu. Wujek jednego z naszych ludzi ma taki zakład. Wyciął nam ostatnio napis: „Wyjście ewakuacyjne”…

Kończąc zaczęty wątek – poniżej możesz zapoznać się z procesem, który ma miejsce przy pracy z każdym bez wyjątku klientem. Jesteśmy profesjonalistami i chcemy Cię o tym przekonać, więc zapraszamy do lektury.


Briefing u Klienta

Zauroczony/na nami zapraszasz nas na spotkanie. Poznajemy się – wszyscy wiemy jak ważne jest pierwsze 10 sekund. Potem sytuacja się rozwija, mówisz nam czego potrzebujesz, my na to, że oczywiście, zrobimy wszystko. Rzecz jasna, nie mówimy poważnie. Bo wszystkiego nie zrobimy. Jeśli ktoś tak Ci kiedyś powie, przypomnij sobie, że zostawiłaś/eś włączone żelazko i powiedz „Zadzwonimy”. My wszystkiego nie zrobimy, tylko to co potrafimy. Jeśli już sobie to wspólnie wyjaśnimy – zamieniamy się w słuch. Notatki robimy na iPadzie – chcemy zrobić na Tobie wrażenie. Ale robimy na iPadzie 1… i tu czar pryska. Tłumaczymy, że lubimy oldschool.  Ze spotkania wychodzimy pełni wiedzy, świadomi Twoich potrzeb i pełni radości i energii do działania na Twój sukces. Sytuacja idealna, prawda? Bo my jesteśmy idealni. No, prawie idealni…

Tworzenie grupy projektowej - zapoznanie z zadaniem

Wracamy do firmy. W drodze powrotnej szef już kombinuje komu by dać to jedyne w swoim rodzaju wyzwanie przygotowania niepowtarzalnej …ulotki. No, ale przecież nie od razu Rzym zbudowano. Czy Kraków? A czy to ważne? Ważne, że jest ulotka do zrobienia. No więc – Pani w szkole powiadała, że nie zaczyna się zdania od „więc”. Już zacząłem, więc nauka jednak poszła w las. Ale wracając do sedna sprawy – jak już wiemy co jest zrobienia, tworzymy silną grupę pod wezwaniem. Bo każdy z nas ma inne zdolności – jeden jest dobry w web designie, inny w ilustracjach, jeszcze inny w identyfikacji, kolejny preferuje szwajcarski minimalizm, a Jurek to jest dobry w struganiu proc z gałązek – umiejętność dość rzadka, przyznasz. Jurka więc nie przydzielamy do zespołów, każdy inny członek studia natomiast robi tylko to na czym się zna najlepiej. Takie podejście  się nam sprawdza, Klienci są zadowoleni, szef jest zadowolony, Jurek też.

Analiza, research, poznanie otoczenia, konkurencji

Risercz ważna sprawa. Bez niego nie robimy. Niektórzy nie robią bez Podlaskiego, my bez risercza. Bo jak nie poszperasz, będziesz wiedział tylko tyle, ile wyczytałeś/aś na Fejsbuku. Więc szperamy. Zaspokajamy wysoce rozwinięte u nas potrzeby poznawcze. Żeby mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku, no i aby Klient widział, że sie angażujemy. Sami nie lubimy jak się nam argumentuje w stylu „bo tak”, zadajemy więc sobie trud, by nim przysiądziemy do wymyślania, mieć tzw. background strategiczny. Później też i Klient łatwiej łyka nasze idee – stoi za nimi logika i ten właśnie risercz, a nie tylko szalona wizja kreatywnego.

Debriefing, przedstawienie optymalnego kosztorysu

Podobno ten kto pyta jest głupi przez chwilę, kto nie pyta – całe życie. Nie boimy się więc pytań. Przecież każdemu mogło coś umknąć w briefie, a nam z riserczu mogły wyjść hipotezy, które chcielibyśmy potwierdzić lub obalić. Umawiamy się wtedy na D-briefing. Po takim spotkaniu mamy już komplet informacji. To jest moment kiedy możemy z pełną odpowiedzialnością przygotować kosztorys. Wiemy, że ten moment często jest na pierwszym miejscu – wiemy MNIEJ WIĘCEJ co mamy zrobić, na tej podstawie przygotujmy kosztorys. Da się oczywiście, ale żeby wycena nie była krzywdząca dla żadnej ze stron, dajcie nam szansę poznać więcej szczegółów, Wasze potrzeby, rynek, etc. No chyba, że chodzi o wycenę ulotki – siedemset…

Burza mózgów, poszukiwanie inspiracji, prace indywidualne członków zespołu

Mamy dopięty budżet, my też spięci i gotowi do wymyślenia najbardziej kreatywnej kampanii na świecie, która wyniesie naszego Klienta na szczyty, a nas do Cannes. Przychodzi burza. Pomysły spadają jak kulki gradu wielkości piłek tenisowych. W normalnym życiu to klęska żywiołowa – u nas to jednak normalność. Przychodzi kreatywny, mówi: Mam świetny pomysł…. otwórzcie YouTube… 😉 Ale i tak przerobimy go tak, że będzie brand new idea. Kończy się dzień, a my nadal w głowie mamy te nasze piłki tenisowe. Wymyślamy w domu, w kościele, przy wieszaniu prania, przy obiedzie u teściów, oglądając „Na wspólnej”. To jak obsesja. Ale nie umiemy inaczej, to silniejsze od nas… i kochamy to.

Weryfikacja koncepcji, egzekucja graficzna

Jak po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój…. U nas wcale nie ma spokoju. Teraz się zaczyna jazda, ale już innego typu. Wymyślone koncepcje kreatywne są obrabiane przez graphic designerów (tak właśnie chcą by ich nazywać, a nie po prostu „grafik”. Grafik to może być dyżurów w szpitalu). Ale nim to nastąpi główny boss kreatywny weryfikuje co tam jego ludzie przygotowali.  Co robimy dalej, co zbyt odważne, co mało kreatywne. Tych drugich pomysłów jest najwięcej. Mamy już pełne szuflady, przestaje się mieścić. Dlatego korzystając z okazji apelujemy do Marketerów – dać szansę odważnym pomysłom! Gdyby Jobs chciał zrobić po prostu mp3, nikt by o nim pewnie nigdy nie usłyszał…

Przedstawienie koncepcji Klientowi, sesje poprawkowe, finalne sznyty

No i dochodzimy do ostatniego etapu pierwszego etapu. Bo prawda jest taka, że dopiero teraz zaczyna się zabawa. Poprawki 😉 No dobrze, nie będziemy ironiczni. Posłusznie chylimy czołą i realizujemy każde, nawet najbardziej „kreatywne” zalecenia Klienta.